Z wykształcenia jest filologiem polskim. Pracowała
jako prezenterka w telewizyjnej Jedynce, prowadziła program MAMO TO JA. Od 18 lat pracuje jako specjalista od public relations w dużych korporacjach.
Prywatnie mama dwóch synów (Julek 8 lat, Franek 17 lat), żona Macieja
Kurzajewskiego, dziennikarza sportowego i maratończyka, który zdobył Koronę Maratonów
Ziemi. Bez wątpienia kobieta wulkan, zarażająca pozytywną energią! Sama
twierdzi, że nie ma konkretnego stylu, ale kocha modę całym sercem. Paulina
Smaszcz-Kurzajewska opowiada o polskich mężczyznach, zaczepianiu kobiet na
ulicy i stylizacjach dla kobiet po 40-stce.
Lubisz modę?
Pewnie, że tak! Moda jest częścią nas. Wyraża to, w
jakim jesteśmy aktualnie nastroju, jakie mamy podejście do świata, jaka emocja
w nas dominuje. Wiesz, jestem wariatką! Zaczepiam ludzi świetnie ubranych,
zachwycam się nimi. W Polsce często jest to szokujące. Podchodzę do kogoś z
bezpośrednim pytaniem w stylu: czy pani ktoś mówi, że jest pani taka piękna i
że tak pięknie pani wygląda? Wtedy kobiety zaczynają uciekać (śmiech). Na
szczęście jest coraz więcej takich, które są świadome siebie i super to
akceptują. Niestety mamy problem z facetami, to jest masakra.
To znaczy?
Po prostu większość mężczyzn w Polsce nie dba o
siebie. Higiena jest na bardzo niskim poziomie. Zobacz, jak wyglądają ich zęby, paznokcie, włosy. Często
mają łupież, śmierdzą, mają brudne paznokcie lub żółte pięty. Widzę mnóstwo
pięknych kobiet w Polsce i masakrycznie zaniedbanych facetów. Czasami jest to
takie przykre, że idzie pani - całkiem fajnie wygląda, a obok niej idzie taki
delikwent, w przydeptanych butach, które kupił w 1973, ale jeszcze się nie
rozpadły i nadal w nich chodzi, w obcisłych lub rozciągniętych kąpielówkach,
które za bardzo uciskają mu jądra, ale kupił je w 1976 i nadal się nie przedarły, więc je nosi. To jest straszne. Ale największym problemem jest higiena. W Polsce niestety jest
tak, że jak idzie pachnący mężczyzna, świetnie wyglądający, ma piękne zęby,
zadbaną skórę, włosy, piękne okulary, jest czysty i pachnący – sorry, jest
gejem!
Zostawmy temat mężczyzn i wróćmy do mody.
Powiedziałaś, że zdarza Ci się zaczepiać kobiety na ulicy. W jaki sposób je
wyłapujesz, co im mówisz i jaka jest ich reakcja?
"Dzień dobry. Boże, jak pani świetnie wygląda,
ale świetnie, świetnie, świetnie...". Często, jak z dziewczyną jest fajny
kontakt, dalej rozmawiamy: a skąd pani ma te buty? Ona natomiast mówi:
"Jezu, ale ma pani ładną biżuterię, a skąd to..."? Często wymieniamy
się adresami. Dzięki takim osobom poznaję różne marki, nowych projektantów. To
jest po prostu zachwycające! Uwielbiam zaczepiać świetnie wyglądające kobiety! Robię
tak w Warszwie, moim rodzinnym Poznaniu, Mosinie, Grójcu, Nowym Jorku,
Londynie,... Tak jak
Ciebie Monika zobaczyłam z genialną fryzurą, w super okularach, nietuzinkowo
ubraną - wszystko tworzy Ciebie, Twoją osobowość! Po prostu Ciebie widać! Pamiętasz, zaczepiłam Ciebie i
powiedziałam, że jestem Tobą zachwycona. Lubię kobiety, które wyglądają! Nie muszą to być rzeczy za milion dolarów, z nie wiadomo jakiego sklepu.
Dzięki temu, że jestem ambasadorką marki Elie Saab, dzięki butikowi The Runway, mam dostęp do ubrań Elie Saab, Victorii Becham, Donna Karan, butów Sergio Rossi, ale razem z moim stylistą
Bartkiem Indyką, bo w tym związku to on ma gust i wie gdzie, co i jak, łączę je z rzeczami z sieciówek H&M, Zara, M&S. Kocham polskich niszowych projektantów, pozytywnie zakręconych, szalonych z wyobraźnią. Oni tworzą perełki, którymi
zachwycają się w stolicach mody, wielkiego ą, ę i pytają: naprawdę to z Polski?, polski projektant? Wtedy mówię
z dumą: tak!tak!tak! Podaję od razu namiar, stronę, Facebook, co się da. Jestem trochę zakręcona na
promowaniu polskich, utalentowanych ludzi!
Często spotykam Cię na pokazach mody. Lubisz
przychodzić na tego typu eventy?
Pewnie, ale nie na wszystkie! Nie chodzę na imprezy
promocyjne pt. promocja sedesu, lakieru do włosów, promocja majtek z dziurką,
bo to mnie nie interesuje. Sama 25 lat temu zaczynałam chodzić na pokazach.
Teraz obserwuję, jak to się zmienia. Do zrobienia nawet mini pokazu potrzebny
jest budżet, ale czasami można zrobić prezentację swojej kolekcji w sklepie, w
fajnej atmosferze, z fajnymi ludźmi. Pokazać się, wyjść z cienia, znaleźć grupę dla której mają być ubrania i przedzierać się. To jest
dżungla, piękny, trudny, okrutny świat uniesień, ale też
rozczarowań, głównie
ludźmi i fałszem. Jestem ambasadorką targów HUSH i uwielbiam przychodzić na
nie, wyhaczać młodych projektantów, którzy nie mają wielkich pieniędzy, ale
mają pomysł na siebie. Trochę jest tak, że moda dużych projektantów jest bardzo
do siebie podobna, a tych młodych - diametralnie inna. Oni naprawdę mają swój
styl. Są GENIALNI!
Jak określiłabyś swój styl?
Nie mam stylu (śmiech). Od wygody po żyletę! (śmiech)
Byłabym debilem, gdybym biegała po ulicy w butach na wysokim obcasie, mając
przy sobie dzieci. Mnie musi być mega wygodnie. Mam jeszcze psa Świrusa, z
którym biegam na spacery, dlatego stawiam na wygodę. Natomiast do pracy, to
jest żyleta! Czuję się świetnie biznesowo, kiedy mam ołówkową spódnicę, mega
buty na obcasie, bluzkę z dekoltem, świetne okulary, zrobione włosy. Chodzę do
fryzjera na 6:30 rano, co drugi dzień. Ale trzeba być debilem, nie?
(śmiech). Obowiązkowo zmieniam lakier do paznokci. Druga w nocy to dobry czas, by pomalować je. Obowiązkowa depilacja, żadnego solarium, tylko opalanie natryskowe i pielęgnacja buzi. Mało się maluję, bo moja miłość twierdzi, że bez makijażu kocha mnie najbardziej. Jestem życiową szczęściarą, kocham ludzi, dostaję dużo miłości, chociaż
życie sprało mnie po pysku nie jeden raz!
O której wstajesz?!
Czasem nie śpię! Zapytaj lepiej, czy ja w ogóle chodzę
spać (śmiech).
Jak Ty funkcjonujesz?
Czasami problemy czy stres tak mnie nakręcają, że nie
jestem w stanie zasnąć. Ponoć to się nazywa niehigieniczny sen i natręctwo
myśli. Dopóki nie
uspokoję się śpię mało, ale później nadrabiam (śmiech). Natomiast
wracając do wcześniejszego pytania, staram się elegancko ubierać do pracy. Ale
elegancko nie znaczy nudno. We wszystkim musi być osobowość. Do garnituru noszę trampki, do nudnej koszuli spódnicę do ziemi i
glany, do marynarki
dresowe spodnie, do spódniczki mini męską bluzę i do tego muszę, bo się uduszę, nietuzinkową biżuterię! (śmiech)
Śledzisz trendy?
Tak, niestety. Mój mąż mówi, że doprowadza go to do
szału. Jeśli chodzi o internet polską biblią jest dla mnie oczywiście ELLE.
Uwielbiam styl Olivii Palermo. Ona jest malutka i drobniutka, a ja jestem dużą kobietą (śmiech). Facebook jest kopalnią wiedzy, jeśli chodzi o młodych projektantów,
ponieważ oni mają szansę pokazać się tylko na portalach społecznościowych. Ja
uwielbiam odkrycia!
Jesteś typem osoby, która jak coś zobaczy, coś Ci się
spodoba, to choćby nie wiem co, musi to mieć?
Odpowiedź polityczna dla mojego męża brzmi "Nie!
Oczywiście, że nie" (śmiech), ale odpowiedź praktyczna, tak między nami
babami, jest taka, że mogę nie jeść miesiąc, a muszę to mieć… Ale są rzeczy,
które mnie oczarowują. Gdy zobaczę coś na kimś w internecie, lecę do danego
sklepu, przymierzam i okazuje się, że wyglądam w tym beznadziejnie. Działa to
też odwrotnie. Raczej mam tendencję do krytycznej samooceny.
Zaglądasz na portal www.przylapaninamodzie.pl? Inspirujesz się modą streetową?
Zapisuję zdjęcia! Jako inspiracje do stylizacji.
Bardzo mi się podoba. Zwłaszcza, że nie jest to portal wydumany pt. sesja mody
w Vogue, która inspiruje. Co z tego, że ona jest piękna, jak ja nigdy się tak
nie ubiorę. Przecież nie będę zasuwała po ulicy w sukni z trenem na trzy metry.
Przyłapani na modzie to portal, który pokazuje, jak można ubrać się na co
dzień, by wyglądać super! Przyznaję szczerze, zapisane zdjęcia są dla mnie
inspiracją. Coś mi się podoba i mówię O ŻESZ! U Was nie ma samych chudych
lasek. Są dojrzałe, w średnim wieku, świadome, jak również młode, o bujniejszych
kształtach i te szczuplejsze, brzydkie i ładne, ale wszystkie bombastycznie
ubrane! I to jest to! Trudno, żebym mając 41 lat ubierała się jak 16-latka.
Wyglądałabym przecież jak dzidzia piernik.
Co sądzisz o stylu ubierania się kobiet w Twoim wieku
i starszych?
Można zdefiniować trzy grupy. Są 40-latki, które w
ogóle nie wyglądają na swój wiek, są świetnie ubrane, zadbane mają piękną
skórę, włosy, paznokcie i uśmiech, ale zmęczone oczy. Widząc taką
pytasz: "przepraszam bardzo, pani ma naprawdę 40 lat?" Myślisz, że ma
32, a zdradza ją dorosła córka lub syn, którzy idą obok. Druga grupa to szara
lub brązowa garsonka, biała bluzka i niezmiennie kaczuszka, czyli pani ma 40, a
ubiera się na 60. Jest też trzecia grupa – kobiety, które kompletnie nie dbają
o siebie, zapuściły się totalnie, bo życie je przytłacza, bo nie
mają pracy albo mąż zapomniał, że ona jest i to właśnie mężowie nie mówią im,
że są ładne, piękne, mądre, wyjątkowe!
Wtedy z uśmiechem mówię: pani Reniu, pani zmieni męża; pani Kasiu, niech pani znajdzie kochanka; pani Halinko, u nas
szukają kogoś do pracy; pani Zosiu, jest pani wyjątkowa, niech pani uwierzy w siebie! Niestety większość kobiet, kiedy robi
zakupy, wybiera rzeczy w kolorach czarny, szary, brązowy i tyle. Dlaczego boimy
się kolorów? Podejrzewam, że jest to spowodowane komentarzami pt. "bo w
twoim wieku to nie wypada". A skąd ja mam wiedzieć, co w moim wieku wypada
lub nie, skoro nigdy wcześniej nie byłam w tym wieku! Jeżeli czuję, że chcę
założyć różową bluzkę - to ją zakładam! Co to za mentalne upokarzanie, że
kobiecie w tym wieku nie wypada! Jadę na Florydę i widzę 60, 70-latki, które wyglądają jak spod igły! Noszą krótkie
spódnice i bluzki z dekoltem - cieszą się, że są zdrowe i tym oczarowują
facetów! Co jest w tym kraju, że kobiecie w danym wieku nie wolno?! Natomiast
dziewczyna, gdy ma 17 czy 18 lat i założy krótką spódniczkę, wygląda przebosko, bo ma piękne nogi i talię, to zaraz jest gadanie "ona
prowokuje”! Nie wiem, co jest nie tak z ludźmi w Polsce! Wszyscy powinni mieć
przepisaną bez recepty maść na ból dupy! Bo wszystkich boli z zazdrości: ten ma
lepszy samochód, ten ładniejsze mieszkanie, a tamten fajniejszą żonę, ta
ładniejsze nogi, ta się uśmiecha to pewnie głupawa! Krytykujemy, oceniamy,
szufladkujemy, ranimy, poniżamy!
A żeby wziąć się do roboty i zmienić coś w sobie to trudno przychodzi, ciężko i
z mozołem... Nie mamy wyuczonej kultury komunikacji, samozadowolenia, szacunku
dla siebie, nagradzania się. Nie wynika to z naszych kompleksów, tylko z tego, jak jesteśmy prowadzeni w szkołach i w domach.
Niestety, jesteśmy narodem, który lubi
krytykować i oceniać. Tobie też się to zdarza?
Staram się nie krytykować i nie oceniać. Zresztą znasz
mnie na tyle. Uważam, że świat jest tak wielki, że dla każdego jest miejsce -
dla takiego, co kocha inaczej i takiego, co tworzy inaczej. Pozostaje kwestia,
jakiego dokonamy wyboru. Kupię sztuczną biżuterię czy będę zasuwać po brylanty,
to mój wybór. Ale jest miejsce na jedno i drugie, oba zachwycają. Moja sprawa,
co wybiorę. Tylko trzeba być wolnym, wewnętrznie. Żyjemy w demokratycznym kraju, ale ciągła presja
społeczna zakłada nam kaganiec i mocno zapina pasek, by nie
spadł. Jaka szkoda! A tyle pięknych kobiet wokół nas i cudownie ubranych!
Rozmawiała Monika Gąsiorek-Mosiołek
Wywiad został opublikowany na potalu www.przylapaninamodzie.pl i w Lounge Magazyn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz